poniedziałek, 13 maja 2013

Chapter One.

Muzyka; Justin Bieber - Die In Your Arms
----z góry przepraszam za błędy ;)---


 ~ Alice POV



Obudziłam się w czyimś łóżku, zdezorientowana przypomniałam sobie jak codziennie o tym, że jestem zwykłą, tanią dziwką, ughh. Nie znosiłam tej myśli.. Nienawidziłam siebie, nienawidziłam robić tego wszystkiego.. Zaczęło się to od śmierci mojego starszego o 4 lata brata, który był dla mnie jak ojciec.
-flashback-
-Przepraszam Cię, jestem najgorszą siostrą na świecie, ja...-wtedy przerwał mi telefon Mark'a, rozmawiał z Bradem, usłyszałam tylko, że musi przyjechać na drugą stronę miasta bo... Toczy się tam jakaś bójka.
-Wiem, nie martw się, kocham cię, ale muszę już iść, wiesz... Służbowe sprawy. -uśmiechnął się uroczo- Masz teraz iść do domu i czekać, wrócę za około 3 godziny, czyli około 1 w nocy. Ale pamiętaj, nie otwieraj nikomu drzwi, okej?
-Nie jestem dzieckiem Mark! -krzyknęłam
-Dla mnie zawsze będziesz. -powiedział, po czym cmoknął mnie w czoło i odszedł. 
Założyłam słuchawki i szłam, właściwie biegłam do domu, słyszałam tylko piosenkę Justina Biebera, Die in your arms, byłam belieberką. Lecz nagle przerwał mi głos dwóch radiowozów i karetki, ocknęłam się i stwierdziłam, że szłam jakieś 30 minut, a przecież mój dom był bardzo blisko. Odwróciłam się w stronę jadących karetek i zobaczyłam tam Brad'a i Ryan'a, którzy trzymali kogoś na rękach. Podbiegłam do nich i zobaczyłam Mark'a całego we krwi, ale nie zdążyłam pobiec bliżej, zatrzymał mnie Peter, największy dupek w mojej szkole.
-Nie ma się co szarpać księżniczko, pozbyłem się jego i już jesteś moja. -szepnął, strach ogarnął całe moje ciało, a dreszcze nie pozwalały mi się ruszyć.. CO ON POWIEDZIAŁ?!
-Jak to twoja? -splunęłam mu w twarz i pobiegłam- Nigdy nie będę twoja! -zatrzymał mnie wtedy Peter, zamknął mi usta i wyszeptał:
-Jesteś moja i nic na to nie poradzisz, jesteś najseksowniejszą dziewczyną w szkole, jak mógłbym nie wykorzystać tej sytuacji? Jedziemy do mojego domu. -kiedy to powiedział wrzucił mnie do samochodu. 
-Tak więc, chcesz wiedzieć dlaczego tu jesteś, huh? To tak, jestem dilerem narkotyków i chciałbym zorganizować mały burdel dla moich kolegów i ty mi w tym pomożesz- dotknął mojego uda najwyżej jak się dało. - Będziesz małą dziwką, shawty. I nic na to nie poradzisz.. Dwa miesiące u nas zabawisz, dostaniesz kasę i w lipcu się pożegnamy. -czułam się jak śmieć, miałam być małą dziwką?! - I przepraszam za tamtą scenę, ale inaczej.. Nie byłabyś moja. -szepnął i zaczął się śmiać ze swoimi kolegami. 
-koniec flashback'u-
Codziennie budzę się z myślą o tym, że muszę zabawiać ich zachcianki, mówili nawet, że jestem coraz lepsza, awgh. Dzisiaj miałam z tym skończyć, dostać dużo hajsu - aż 1000$. Pozatym dostałam od nich Iphone, dużo ciuchów, można powiedzieć rozpieszczali mnie. Poszłam pod prysznic zmywając z siebie brudy z wczorajszej nocy, ubrałam się w czarne szorty z ćwiekami, biały top, zrobiłam sobie lekki makijaż, wysuszyłam włosy i czekałam na Peter'a. O.. wreszcie przyszedł spóźnialski.
-Dobra, to daje Ci kasę i stąd spie*dalasz, rozumiemy się?
-Nie, chcę zostać i nadal pieprzyć twoich koleżków, nie oszukujmy się, o której wyjeżdżam?
-Za godzinę, spakuj się, bo masz samolot, do Los Angeles, będziesz mieszkała u mojego kolegi, nie martw się, nawet ręki na tobie nie położy. -starał się uśmiechnąć, ale mu nie wyszło.
-No to idę się pakować, spadaj Mrs. Loozer.
-Ej, ej, ej księżniczko, to że stąd spadasz nie oznacza, że masz mnie traktować jak gówno, czekam na dole, masz 20 minut.
-Sajonara bitch!
-Spadaj z tym powiedzeniem. -jęknął wyraźnie obrażony.
Dzisiaj zacznę nowe życie, zdala od Petera.

__________________________________________________________________

shawty= coś w stylu laski, dziewczyny
Od razu mówię, ja to piszę, nie jest to żadne tłumaczenie, whateva, to jak ciekawe jak się to dalej potoczy?
3 komentarze = chapter two
PAMIĘTAJ!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
No to ja się może wezmę za chapter two i rozsławię bloga.
Jakieś pytania? TWITTER ;) x
Chcesz być informowany? Napisz nick'a z tt i cię będę informowała.